środa, 27 marca 2013

NieBoNie

Wygnałam się na pustkowie. 
Leżę na wznak i rozmawiam z niebem. Opowiadam mu o wątpliwościach, o pragnieniach. Wpatruję się szukając jakiejś reakcji. Opowiadam żarty, z których sama się śmieję. Płaczę i krzyczę błagając o gwiazdkę. Mokrymi oczami patrzę nie widząc i milczę wymownie wyobrażając sobie jak karcąco ciska we mnie kometą. Obrażona wstaję, sunę z opuszczoną głową przez puch śniegu kawałek dalej. Gdy zdaję sobie sprawę z tego jak pozbawione jest to sensu kładę się znowu, w innym miejscu i nieśmiało zaczepiam niebo. Próbuję oszukiwać się, że to nie to samo, że to może mi odpowie. I tak w kółko.
Czuję się jednocześnie samotna i przytłoczona ogromem tego śniegu. Czasami zdarza mi się dojrzeć bielaka czy leminga. Staję z radości na tylnych łapach po czym zaczynam biec z całych sił w ich stronę. Już mam wydać z siebie ryk, już mam machać, gdy głos staje mi w gardle, a łapa zatrzymuje się w powietrzu. Freeze!

Padam jak kłoda i chcę zniknąć. Zaciskam oczy, próbuję rozpłynąć się w śniegu. Błagam Aurorę bym stała się śniegiem. Leżę tak całymi dniami bojąc się, że jak tylko się poruszę taki zająć czy inny leming podbiegnie i zacznie pytać. Na myśl o tym doceniam rozmowy z niebem, które jest dla mnie i tylko dla mnie. Jako jedyne naprawdę słucha nie udając jedynie zainteresowania. Tak przynajmniej postanowiłam. ż... nie ma nic do gadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz