sobota, 2 kwietnia 2011

Sru i fru.

Niebo spadło. Spadło i roztrzaskało się o śnieg. Wszystkie gwiazdy, wszystkie błękit, wszystkie... wszystkie śniegi. Wszystko. Rozbiło się, przygniotło zupełnie niepostrzeżenie mnie. Co tam jeden, ostatni Miś. Przesteje czuć łapy... najpierw tylne... potem przednie. Pysk jakoś sie trzyma, oddycham póki mogę, ale czuję, że zaraz nozdrza zapcha puch. W zasadzie już oddycham śniegiem. Śnieg w moich oczach... Śnieg... Sama jestem śniegiem. Wszystko mi jedno. Nie wiem czy jeszcze coś napiszę. Śnieg przecież nie ma palców...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz