wtorek, 1 marca 2011

Marznę.

Pierwsza notka nie była dobra. Ciągle tu ciemno, noc polarna, więc nie wiem kiedy jest czas snu, a kiedy zabawy i zdarza mi się coś robić w stanie totalnej nieświadomości, w półśnie. Ostatnio pomyliłam curling z bobslejem i przejechałam się na Pingwinie. Przeprosiłam, ale trzeba było widzieć jego minę... Biedactwo ma urlop od curlingu przez najbliższy rok, tak mu się skóra na brzuchu zdarła. Miś czuje się winny, a jak czuje się winny to je lody. Lody z czekoladą. Mam nadzieje, że ludzcy turyści już sobie poszli...
Jak lody to i myśli różne do głowy przychodzą. Na przykład skąd na Biegunie wziął się Grzybiarz? Każdy normalny Niedźwiedź od razu wyczułby jakiś spisek czy chociażby zaczął intensywniej niuchać. A ja i ta czekolada... ona mi rozum odejmuje. Stanął mi taki zielony gość na drodze, zagubiony, widać, że zmarznięty to go przytuliłam starając się nie upaprać resztkami czekolady. Ale on lubił czekoladę w przeciwieństwie do Wilka. Nie przeszkadzała mu odrobina na policzku, czy łokciu. Był cieplutki. Nie wiem czy to ciepło promieniowało z niego, czy przejął moje. Dziś co raz częściej myślę, że zabrał mi odrobinę. Zabrał, ogrzał się i zakopał gdzieś pod śniegiem. Chyba zdał sobie sprawę z tego, że Biegun nie jest miejscem dla niego, a Niedźwiedź Polarny nie może ciągle trzymać go w objęciach by nie zamarzł. Grzybiarze i Niedźwiedzie maja swoje zajęcia. Ja gram w curling, dużo śpię, mam Wilka no i czekoladę. On potrzebuje poszukiwań nowych grzybich okazów, zbiera je, suszy, zjada i wciąż szuka nowych. Całe życie w drodze.
Na Biegunie nie ma grzybów.
No i poszedł. Ogrzał się, wyrwał mi trochę futra z piersi, żeby o mnie nie zapomnieć, czy raczej, żebym ja nie zapomniała o nim i poszedł... otwierając dłoń i dając odfrunąć garści białej sierści. Łyse miejsce marznie, a przez to ja cała oblewam się gęsią skórką. Zanim odrośnie minie trochę czasu, a póki co staram się zakrywać to miejsce łapą. Jest cieplej, ale życie się komplikuje. Jak tu tańczyć machając tylko jedną łapa, czy biegać na trzech? Dlatego czasami muszę odsłonić to puste miejsce. Przeszywa mnie wtedy straszny mróz tak jak teraz gdy piszę. Tak czy tak nie jest dobrze. Gdyby tylko mógł wrócić, wtulić się i ochronić to miejsce przed wiatrem i mrozem. Lubiłam go i tę jego szarfę.
Albo gdyby chociaż zwrócił mi ten pęk futra, które zerwał...
Marznę.
Może zasadzę tam sobie grzyba?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz